Jak już ostatnio wspomniałem, lubię czytać komentarze pod artykułami. Jak zwykle na początek dnia wrzuciłem sobie polską stronę Kanonierów i czytam - nowinki, wypowiedzi, no i komentarze użytkowników. Jeden z nowych rekrutów Wengera, Mikel Arteta wypowiedział się na temat rekordu van Persiego i zakontraktowaniu Henry'ego. To właśnie na temat naszej legendy wypowiedział to słowo klucz, dla tego tekstu, "bez względu na to, ile spędzi czasu na boisku, pokaże klasę i jakość". Opinii użytkowników nie było zbyt wiele, tylko trzy. Pierwsza z nich " quality - pierwsze słowo, które uczą w Arsenalu". Drugi komentarz: jakość to powinni umieścić na herbie, bo bez tego ten klub nie ma prawa bytu.
A'propos naszego herbu - Victoria Concordia Crescit, czyli Harmonia rodzi zwycięstwo. Napis został dodany w 1949 roku. Zdecydowana większość naszych triumfów nastąpiła po wspomnianej już dacie. Nie będę wyliczał, bo łatwo to wszystko sprawdzić. Faktem jest, że te słowa przekazują pewną prawdę. Ja doświadczyłem ich na początku poprzedniej dekady.
Tak, to czas szczególny. Wtedy byliśmy prawdziwą drużyną, z jakością. Kolektywem, z istotnym elementem tej pięknej, przysłowiowej harmonii. Każdy nowy zawodnik był nieocenionym wzmocnieniem, a oglądając składną grę, setki podań człowiek oniemiał. Okres 2000-2006 to było pasmo sukcesów. Wtedy zwycięstwa rodziły się z radości kopania piłki. Ludzie się zakochiwali w niespotykanym dotąd stylu biegania po trawie. Takim szczęśliwcem byłem też ja. Wielka Barcelona wzięła się od nas. Powstała z upadku Arsenalu, wyssała z nas to piękne życie.
Wracając do cytowanych wyżej słów. Jakość była priorytetem kilka lat temu. To byli ci zawodnicy, którzy robili różnicę, ale wspaniale potrafili dopasować się do kolegów i stworzyć drużynę, w pełnym tego słowa znaczeniu. Patrząc na słowa Artety, który wypowiedział je w kontekście Thierry'ego Henry'ego, jestem zgodny. Francuz pokazuje klasę i jakość w każdym dotknięciu piłki, ale Henry, to nie cały obecny Arsenal. Wraz z jego powrotem potężny duch jakości nie zstąpi na piłkarzy Wengera.
Od kilku lat jesteśmy przekonywani, że nowym synonimem do słowa jakość, wbrew wszelkim prawom rozumowania, jest słowo przeciętność. Gra naszych piłkarzy stara się nas do tego przekonać. Stajemy się średniakiem, czymś przeciętnym, gdzie błysk jakości to jak ubieranie garnituru, towarzyszy nam od święta. I nawet nie mam na myśli wygrywanych trofeów, nowych tytułów. Mówię o stylu, grze bez piłki, podaniach, czyli to, co składa się na jakość. Można wygrywać brzydko, tak samo jak przegrywać pięknie. W tym sezonie zwyciężamy domieszką szczęścia do fatalnej gry, a jeśli tracimy punkty, to tylko dlatego, że zabrakło tej szczypty piłkarskiego farta. Coraz mniej piłkarzy olśniewa, a to odbija się na całym zespole.
Swego czasu bardzo często mówiąc Arsenal, echo odpowiadało 'chęć wejścia z piłką do bramki'. Na przestrzeni ostatnich lat niewiele się zmieniło, prócz skutku. Wtedy faktycznie wpychaliśmy ją do siatki z najbliższej odległości w wyniku kilkudziesięciu podań, teraz- tylko podajemy.
Kończąc - słowo jakość jest wpisane w nasz herb, bo było wpisane w serca naszych piłkarzy i prowadzącego ich Wengera. Tyle, że kilka lat temu. Różnica jest taka, że dzisiejsi piłkarze wkraczający do siedziby The Gunners od drzwi wejściowych, po hol i pokój prezesa powtarzają słowo "jakość", jak najważniejszą regułkę przed egzaminem. W poprzedniej dekadzie nowi gracze tego nie robili, bo to słowo było im znakomicie znane, a rzut oka tylko potwierdzał z kim mamy do czynienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz