środa, 21 grudnia 2011

Mediolan weźmiemy na bagnety

Na pomoc naszym celowniczym przyszli oficjele UEFA. Wspólnymi siłami określili "Kanonierom" następny cel. Tym razem działa zostaną skierowane na włoski Mediolan, a konkretniej AC Milan.



Patrząc na potencjalnych rywali trafiliśmy na najtrudniejszego przeciwnika, co nie znaczy, że najgorzej. Kulka z "Rossonerimi" została wylosowana spośród piłeczek z Olimpique Lyon, Bayer Leverkusen, Zenit St. Petersburg, CSKA Moskwa, SSC Napoli i FC Basel. Na zespół z Marsylii rzecz jasna nie mogliśmy trafić, bo ograliśmy go w grupie. Gołym okiem widać, że poszczęściłoby się nam, gdyby los był skory do pomszczenia angielskiej krwi i zagrania ze Szwajcarami albo zmierzyć się z rodakami większości naszych piłkarzy - Lyonem. Również wydaje mi się, że na spacer pojechalibyśmy do Leverkusen. Ostrożny jestem wobec nieobliczanych drużyn ze Rossijskiej Ferderacyji. Szczególnie, że mecze przyjdzie nam rozegrać w lutym, więc lepiej nie rzucać wyzwania historii ani Rosjanom.

Najbardziej wymagającym, a zarazem najmniej przejrzystym rywalem według mnie byłaby neapolitańska mafia ekipa. Piłkarze Mazzarriniego pojawili się znienacka w LM po dość długim czasie. Los nie oszczędził Włochów i już na wstępie wpakował ich do grupy śmierci, a tam albo giniesz z kretesem, ale udowadniasz swoją wartość. Już w tym momencie widzę pewną analogię. Edison Cavani w tamtym sezonie, jak i w tym jest zupełnie niezastąpionym graczem dla "Partenopei". U nas, przez czas nie tak długi, jest to Robin van Persie.  Napoli krążąc po kolejnych kręgach piekielnych w grupie śmierci, odkupienie zyskało dopiero w ostatniej kolejce. Bolesne być albo nie być uzależnione od formy i zdrowia Cavaniego w niczym nie przeszkodziło  rozbić dwukrotnie Villarreal i raz Manchester City. Punkty raz urwało także Bayernowi, a w drugim meczu solidnie napędziło Bawarczykom strachu, przegrywając, ale co prawda 2:3. Rozgrywki rozgrywkom nierówne, jednak my już dwukrotnie polegliśmy z "The Citizens" w tym sezonie.

Mediolańczyków ograliśmy już w sezonie 2007/2008. Na ziemi królewskiej padł bezbramkowy remis, za to w stolicy włoskiej mody bez pardonu zwyciężyliśmy 2:0. Pamiętna bramka Fabregasa i trafienie pozbawiające złudzeń togijskiego napastnika (...).


Tak, zgadza się. Od tego czasu wiele wody upłynęło w Tamizie i nie tylko tam. Jednak przyglądając się dalszym perypetiom mediolańczyków, muszę dojść do wniosku, że posmak angielskiej klęski był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Pamiętać trzeba, że ogrywając Milan odpadł obrońca tytułu sprzed roku. W następnym sezonie Liga Mistrzów odbyła się bez udziału Włochów. W sezonie 09/10 angielska klątwa przywiała już po fazie grupowej Manchester United, który nie oszczędzał ni jeńców ni cywili. 2:7 w dwumeczu mówi samo za siebie. Tradycyjnie już w następnym sezonie na Milan trafiła inna angielska ekipa, która przebojem zaznaczyła swój udział w Europie. Tottenham po wyrównanej grze zwyciężył "Rossonerich" 1:0 i Włosi po raz kolejny zakończyli przygodę na pierwszej rundzie pucharowej.

Nie możemy oczywiście przemilczeć rewolucji, jaką przechodziła ta drużyna. Powoli odmładzany skład, sprowadzanie gasnących, ale bardzo renomowanych gwiazd, aż przed tym sezonem niespodzianki odmieniające styl gry AC Milan. Na obecną chwilę zmierzymy się z liderem rozgrywek Serie A. Piłkarze Allegriego przegrali tylko dwa pojedynki. Z Juventusem oraz nieobliczalnym Napoli.

Jakie zatem mamy szanse w pojedynku z "Rossonerimi"? Śmiem twierdzić, że Włosi będą maksymalnie zdeterminowani by tym razem przejść tę fazę rozgrywek i pogrzebać ciążący na nich kompleks wyspiarskich drużyn. Solidnie odetchnąć można, gdy spojrzy się na wyniki bieżącego sezonu Ligi Mistrzów. Remisy z Victorią Pilzno czy Bate Borysów nie desygnując do gry drużyny rezerwowych przemawiają zdecydowanie za nami. Utrzymując obecną passę (nie licząc przykrej wpadki z "The Citizens") oraz dmuchając i chuchając na van Persiego z każdej strony powinniśmy z niewielkim zapasem bramkowym zestrzelić czarno-czerwone pasiaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz