sobota, 11 lutego 2012

Czy pamiętasz? Rekordowe one player game


Był taki mecz, dawno dawno temu, który przeszedł do historii. Jego przebieg jest aktualny już od ponad 70 lat. A, po ostatnich wydarzeniach świetnie nadaje się na przypomnienie. Czy pamiętasz?

Historia naszego klubu zapisana jest w wielu grubych księgach. To lekko ponad 125 lat! Ogrom czasu. Z pewnością, nie ma już na ziemi człowieka, który pamiętałby początki istnienia Arsenalu. Ten cykl ma na celu stopniowe przypominanie nam chwil, króciutkich momentów z tej ogromnej osi czasu.

Po śmierci Herberta Chapmana, która nastąpiła nagle w 1934 roku zespół przejęło dwóch asystentów; Joe Shaw i George Allison. Dwójka ta była bardzo w ciężkiej sytuacji, bowiem przeszło im kierować drużyną, która została zrewolucjonizowana, jak i cały ówczesny futbol oraz poprowadzona do pierwszych sukcesów. Były zawodnik Arsenalu i dziennikarz podjęli wyzwanie i wywalczyli jeszcze dwa kolejne tytuły najlepszej ekipy angielskiej, w sezonach 1933/34 i 34/35. 

Niespełna dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, 14 grudnia 1935 roku Arsenal wybrał się do Birmingham, by po raz pierwszy rywalizować z Aston Villą na ich obiekcie. Kanonierzy przystępowali do tego spotkania jako obrońca League One... trzykrotny. Gospodarze zainwestowali grube, jak na tamte czasy, pieniądze (24 tyś. funtów...) by liczyć się w rozgrywkach. Goście z Londynu przed wyjazdem do Birmingham przeżywali kadrowe turbulencje. Największa gwiazda Alex James w ogóle nie był brany pod uwagę, a Ted Drake zmagał się z nieprzyjemną kontuzją kolana. Nikt jeszcze się nie spodziewał, że kontuzjowany piłkarz postawi swój pomnik trwalszy niż ze spiżu właśnie na Villa Park.

Gra na pewnej rezerwie nie przeszkodziła Kanonierowi zdobyć hattricka do przerwy. W składzie gospodarzy występowało wtedy sześciu reprezentantów Anglii. Ich gra była tylko tłem dla strzelającego bramki Drake'a. Po przerwie bramkarz AV musiał wyciągnąć ponownie trzy razy piłkę z siatki po strzałach Anglika. A na zegarze minęła ledwie godzina! Wtedy rozmiary pewnej porażki zmniejszył Palethrope. Drake nie zakończył koncertu. Po jego kolejnym strzale piłka odbiła się od poprzeczki i spadła na linię bramkową powtórnie trafiając w poprzeczkę bramki. Wiemy, że nawet teraz dla arbitrów jest kłopot z dostrzeżeniem odbicia piłki na murawie. Ostatecznie uznano, że futbolówka nie przekroczyła białej kreski. Zdenerwowany Drake użądlił przeciwnika raz jeszcze, w doliczonym czasie gry ustalając wynik na 7:1 dla stołecznych. W całym spotkaniu Anglik oddał dziewięć strzałów - siedem zatrzepotało w siatce, jeden trafił w poprzeczkę, a ostatni padł łupem golkipera. Piekielna skuteczność.

Siedem bramek w jednym spotkaniu na stałe zapisało się w annałach angielskiej piłki. Dwa lata po założeniu naszego klubu zawodnik Preston North End, Jimmy Ross trafił tylekroć w pojedynku ze Stoke, jednak jak się później okazało, tylko cztery bramki przypisano Rossowi. Jednak jeżeli zbierzemy wszystkie angielskie ligi do kupy, to już dwanaście dni później, w trzeciej lidze dywizji północnej zawodnik Tranmere Rover, Bunny Bell zrównał się z Tedem Drakem.

Historia jednego meczu przeniosła się na resztę meczów w sezonie 35/36. AV po raz pierwszy w historii spadła z ekstraklasy - Arsenal nie zdołał po raz czwarty z rzędu sięgnąć po mistrzostwo ligi - zadowolił się Pucharem Anglii (wygranym z Sheffield United 1:0 po trafieniu bohatera wieczoru na Villa Park). Świetna dyspozycja, którą Drake prezentował w barwach Kanonierów przełożyła się na jego powołania do reprezentacji kraju. Trzeba nadmienić, że sprowadzono go z Southampton rok wcześniej przed wydarzeniami w Birmingham. 

Ted Drake dzierży rekord siedmiu trafień w jednym meczu Kanonierów do dzisiaj. Żaden piłkarz z północnego Londynu przeszło przez 77 lat nie potrafił zbliżyć się na krok do rekordu angielskiego goleadora.

 Niżej archiwalny materiał na temat spotkania i wyczynu angielskiego napastnika. Samemu Tedowi Drake'owi zostanie poświęcony osobny tekst, ukazujący jego wspaniałe dokonania piłkarsko-trenerskie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz