piątek, 24 lutego 2012

Historia derbów: Tottenham


To już... W najbliższą niedzielę na swoim gruncie odbędzie się ten jeden z najbardziej elektryzujących spotkań każdego roku - North London Derby! W związku z tym, powolutku zaczynamy wprowadzać atmosferę tego piłkarskiego, specyficznego święta serią tekstów. Dzisiaj poważnie cofniemy się w przeszłość, by przypomnieć sobie całą historię londyńskiej rywalizacji.


Na londyńskiej ziemi utarło się tak, że rywalizacja pomiędzy klubami z północnej części miasta zawsze była tą najważniejszą, najbardziej spektakularną, przesiąknięta dramaturgią. Prestiż derbów znacznie osłabł, gdy do gry wszedł rosyjski miliarder pompując bajeczne sumy w inny stołeczny klub - Chelsea. Wtedy to spotkania przeciwko The Blues były poważniejsze na płaszczyźnie sportowej, bo walka najczęściej toczyła się nie tylko o władanie stolicą Anglii, ale też sukcesy ligowe. Pojedynki z Kogutami od powstania Premier League najczęściej rozgrywane były w zupełnie innej rzeczywistości. To była wojna, w której gardzono punktami, spluwano na ofiary, a liczyło się tylko zwycięstwo, honor, dominacja nad rywalem. Teraz, powoli zamierzchłe trendy wracają do północnej części Londynu, chociaż stara tradycja zostaje pogrzebana w nowoczesnej rzeczywistości.

Początki...


Pierwsze starcie zostało odnotowane pod koniec 1887 roku. Kanonierzy występujący pod banderą Royal Arsenal istnieli niecałe 12 miesięcy - Tottenham znacznie dłużej, bo blisko 5 lat. Premierowe skrzyżowanie szabli nie miało wymiaru ścisłych derbów. Oba kluby mieściły się w innych częściach Londynu (ba, Arsenal występował w Plumstead, teraz jest to południowa część stolicy, wtedy - poza miastem). Spotkanie zakończyło się przedwcześnie, bo 15 minut szybciej niż planowano. Przed nastaniem całkowitego zmierzchu Koguty prowadziły 2:1 i taki wynik został uznany za oficjalny i widnieje jako premierowy między tymi klubami. Oczywiście, również taki przebieg widnieje we wszelkich znanych nam obecnie źródłach. Z szacunku do historii wypada przyjąć, że spotkanie zakończyło się tak, chociaż o znalezienie jego przebiegu, nie mówiąc o pozostałych informacjach, jest szalenie trudno.

Z braku powołania jednolitej ligi kluby spotykały się w przeróżnych rozgrywkach: Southern League, United League czy London League. Aż do 1909 roku, e  zanotowano 20 spotkań, które odbywały się bardzo niesystematycznie. Bilans tych meczów jest niekorzystny, przy 6 mało przekonywujących zwycięstwach i 5 remisach, Tottenham zwyciężył 9 gier, w tym jedną aż 5:0 w 1901 roku, za którą już pół dekady później dostał rewanż identycznych rozmiarów.

W dalszej historii należy wyróżnić trzy, bardzo ważne momenty: rok 1909,1913 i 1919. Pierwsza data to oficjalny pojedynek pod banderą Division One, czyli najwyższej klasy rozgrywkowej. Liga została powołana w 1888 roku, ale dopiero 21 lat później Arsenal na stałe wszedł w skład 20-drużynowej rywalizacji. Spotkanie zakończyło się nikłym zwycięstwem, 1:0 dla Kanonierów. (Pierwotnie nasz zespół już w 1893 roku rozgrywał swoje mecze w Football League, a do ekstraklasy awansował 2 lata później. Z powodu zawirowań finansowych Kanonierzy byli na skraju bankructwa, dopiero dofinansowanie ze strony sir Henry'ego Norrisa spowodowało, że drużyna pewnie zagościła na scenie First Division)

Cztery lata później nastąpił przełom, który zapoczątkował wielkie antagonizmy pomiędzy londyńskimi zespołami. Kanonierzy osiedli na Highbury - stadionie, który znajdował się niecałe 4 kilometry od Kogucich  posiadłości. Jednak najgorsze zdarzyło się później.

Dokładnie w roku 1919, podczas reformowania ekstraklasy. First Division została powiększona do 22 zespołów, co znaczyło, że trzeba dolosować parę drużyn. Pierwszym szczęśliwcem została Chelsea, która zajmując 19. miejsce powinna zasilić przedsionek najwyższej ligi. Zgodnie z przyjętymi zasadami, ostatnia ekipa tabeli - Tottenham - również powinien cudem utrzymać się w ekstraklasie. Jednak zdecydowano inaczej, odbyło się losowanie - pod uwagę brano drużyny z Second Division, trzecie Barnsley, czwarty Wolverhampton i piąty Arsenal.  (zwycięzca i druga ekipa Second Division awansowały w sposób automatyczny). Szczęśliwcem, który powrócił do ekstraklasy okazał się londyński Arsenal, kosztem lokalnego rywala, co katastrofalnie wpłynęło na stosunki między zespołami. Rywale utrzymywali, że na ówczesnego prezesa Liverpoolu i zarządcę ligi wpłynął sir Norris, który dopuścił się korupcji. Od tego czasu słowa Arsenal i Tottenham zyskały znaczenie nienawiści i walki.

...Wojny

Pozwolę sobie uczynić wielki skok, aż do stycznia 1949 roku. Do tego czasu angielski futbol przeżywał wielkie turbulencje.Większość spotkań odbyła się oczywiście w ekstraklasie, jednak kilka sezonów ze względu na wojny światowe zostało zawieszonych. Również ten czas charakteryzuje się różnymi, dziwnymi pucharami czy ligami, w której już pełnoprawne londyńskie kluby toczyły ze sobą boje. W tym czasie rozegrano 75 spotkań, w których Koguty były nieznacznie lepsze, o jedną wygraną. 29 zwycięstw przy 16 remisach i 30 porażkach, tak wygląda zestawienie wyników z okresu 1909-1949. W rozgrywkach nie-ligowych z kolei byliśmy lepsi także o jedno spotkanie, 19 wygranych, 10 podziałów punktów i 18 porażek z tytułu Kogutów. Mała liczba spotkań to wynik spadku Tottenhamu do niższej ligi, w której siłą rzeczy rywalizacja derbowa musiała ulec przerwaniu, bowiem Kanonierzy dalej występowali w ekstraklasie.

Nadmienić trzeba, że czas globalnych konfliktów paradoksalnie ciepło wpłynął na relację pomiędzy klubami zza miedzy. Podczas Wielkiej Wojny domowe mecze piłkarze w białych koszulkach rozgrywali na naszym Highbury podczas, gdy 22 lata później to Kanonierzy musieli zasięgnąć gościnności swego wroga i rozgrywać mecze na White Hart Lane. Nasz stadion ucierpiał w wyniku bombardowań podczas nalotów na stolicę Królestwa.

Regularne starcia

Różne losy obu ekip, spadki z ligi, rzekome przekupstwa, wojenne puchary, lata rozłąki i tęsknoty zakończyły się właśnie na początku lat 50. Od sezonu 1950 do dzisiejszego dnia kluby z północnej części miasta rywalizują nieustannie( poza sezonem 1977/78) w najwyższej klasie rozgrywkowej. Od tamtej pory między zainteresowanymi zdarzyło się naprawdę wszystko, co futbol może zaoferować. Były momenty triumfów i upokorzenia, chwały i zdrady, nie zanotowano tylko miłości, przy chronicznie trwającej nienawiści. Od tamtej pory spotkano się 138 razy we ekstraklasie, krajowych pucharach i boju o Charity Shield. 

Ogromna liczba spotkań oraz wielu innych aspektów, które chciałbym przytoczyć spowodowała, że w kilku zdaniach opiszę wybitniejsze spotkania, jakie od  lat powojennych dane nam było śledzić.

Tottenham 0:1 Arsenal, 3.05.1971
Na pierwszy ogień najsmakowitszy kąsek. Arsenal przyjechał na obiekt największego rywala z wielkimi szansami na końcowy triumf w lidze. Nasi zawodnicy potrzebowali albo bezbramkowego remisu albo pełnej puli, by wyprzedzić Leeds, które miało lepsze bramki. Do 88. minuty utrzymywał się dobry scenariusz, bo na WHL kibice nie oglądali żadnego trafienia. Dopiero na chwilę przed końcem spotkania Pat Jennings odbił strzał Johna Radfordsa, ale po dośrodkowaniu jednego z przyszłych kolegów i główce Raya Kennedy'ego był bezsilny! Kanonierzy zwyciężyli 1:0 i sięgnęli po podwójną koronę (zwycięstwo w FA Cup). Nic tak błogo nie smakuje, jak świętowanie tytułu na WHL!



Tottenham 1–2 Arsenal, 4.03.1987
Po zremisowanym półfinale Pucharze Ligi 2:2, najgroźniejszym rywalom przyszło powtórzyć spotkanie. Trzeba zaznaczyć, że jeszcze wtedy nie obowiązywała zasada dot. bramek wyjazdowych. Koguty objęły prowadzenie już w pierwszej połowie i zeszli na przerwę będąc bliżej finału. Jednak los zgotował im niespodziankę. Za sprawą Iana Allisona i Davida Rocastle'a to piłkarze w czerwonych trykotach awansowali do finału, gdzie również 2:1 zwyciężyli Liverpool i sięgnęli po pierwsze trofeum od 1979 roku.




Tottenham 3:1 Arsenal, 14.04.1991
Czas chwały rywali zza miedzy. Pierwszy półfinał FA Cup rozegrany został na Wembley. Kanonierzy celowali w podwójną koronę, ale ich marzenia szybko zweryfikowali przeciwnicy. Przepiękne uderzenie z rzutu wolnego Gascoigne'a, podwójnie Lineker trafili do siatki The Gunners i trafienie Alana Smitha tylko zmniejszyło rozmiary porażki. Zdarzenie z bolesną rzeczywistością kosztowało odpadnięcie z Pucharu Anglii, który na przekór nam kilka dni później wzniósł Tottenham kosztem Nottingham Forest.

Arsenal 1:0 Tottenham, 04.04. 1993 
Kanonierom udało się wziąć rewanż za wyeliminowanie z FA Cup dwa lata wcześniej. Tym razem po trafieniu Tony'ego Adamsa to Suprsi odpadli z półfinału Pucharu Anglii, mimo, że większość czasu grali w przewadze jednego gracza. Nasz zespół ostatecznie zwyciężył w rozgrywkach i po raz pierwszy w historii zdobył podwójną koronę złożoną z dwóch krajowych pucharów.

Tottenham 2:2 Arsenal, 25.04.2004
Historia zatoczyła koło. Arsenal przyjechał na White Hart Lane jako pewniak do tytułu, ale słynnym The Invincibles brakowało co najmniej punktu by móc cieszyć się ze zwycięstwa w niepowtarzalny sposób. Do przerwy za sprawą Piresa i Vieiry The Gunners prowadzili pewnie 2:0, ale gospodarze zdołali się pozbierać. Jamie Redknapp, syn obecnego menedżera trafił do siatki z dystansu, a w ostatniej minucie spotkania jedenastkę zamienił na bramkę Keane. Mimo wszystko, to piłkarze z Highbury po raz drugi świętowali tytuł na ziemi przeciwnika!



Tottenham 4:5 Arsenal, 13.11.2004
Tego samego roku, ale już w następnym sezonie doszło do jednego z najlepszych meczów w historii derbów. Po dominacji gospodarzy w pierwszej połowie i otwierającemu trafieniu Naybeta, w doliczonym czasie gry przed przerwą wyrównał Thierry Henry. Nic nie zapowiadało wielkiej kanonady, która nastąpiła w drugiej połowie. Gol za gol, aż do momentu, gdy Pires w mądry sposób podwyższył przewagę do dwóch goli. Na kilka minut przed końcem Kanoute trafił na 4:5 i zaczęła się nerwówka, której koniec był bardzo szczęśliwy. Te 9 bramek, które oglądali kibice to rekord rywalizacji pomiędzy Suprsami a  Gunnersami.




Tottenham 5:1 Arsenal, 22.01.2008
Powtórzony mecz półfinału Carling Cup. Na Emirates padł jednobramkowy remis. Tak wielka zbrodnia na "dzieciach Wengera" z pewnością długo pozostanie w głowach kibiców Kogutów, bo było to ich najwyższe zwycięstwo od 25 lat nad lokalnym rywalem i w ogóle zwycięstwo od 1999 roku. Znamy stosunek naszego menedżera do krajowych pucharów, jego skłonność do wystawiania rezerw i debiutujących graczy w pierwszej drużynie. Dla Francuza była to druga porażka z Tottenhamem od 96 roku. Polecam do obejrzenia nawet ze względu na świetną melodię podłożonej śpiewki...



Arsenal 4:4 Tottenham, 29.10.2008
Spotkanie bardzo emocjonujące, bardzo podobne do zwycięstwa 5:4, tyle tylko, ze już nie tak wesołe. Wygrywaliśmy 3:1 i powinniśmy pójść za ciosem, ale błędy defensywy i bramkarza spowodowały, że los zakpił sobie z Arsenalu. Przy wyniku pewnego zwycięstwa, prowadzeniu 4:2 tracimy kolejną bramkę, a dzieła zniszczenia dokonuje w doliczonym czasie gry bliźniaczopodobny do Walcotta - Lennon, który po uderzeniu Modricia dobija piłkę do siatki. Remis 4:4, wiele emocji, dramaturgii. Prawdziwe derby! Rzeczywistą wartość tych spotkań pokazuje kibic, który wbiega na murawę i przytula swojego ulubieńca padającego na trawę wraz z piłkarzami.



Tottenham 2:1 Arsenal, 14.04.2010
Bardzo, bardzo ważne spotkanie wypadło 14. kwietnia, czyli w dzień tzw. st. Hotspur Day (o tym niżej). Obie drużyny wyszły zmotywowane, bo prócz powietrza do życia potrzebowały jeszcze punktów. Spursi by móc po raz pierwszy wystąpić w LM, a my by płomyczek nadzei na tytuł nie przygasł. Szokująca bramka Danny'ego Rose'a, debiutanta i trafienie Bale'a okazało się zbyt wielkim ciężarem, by jedenastu piłkarzy w czerwonych koszulkach mogło udźwignąć, otarł nam łzy kontaktowym trafieniem Bendtner. Już wtedy wszyscy na Wyspach wiedzieli, że walka o Big Four nabiera dodatkowych rumieńców, bo do stolika dosiadł się piąty gracz.




Arsenal 2:3 Tottenham, 20.11.2010
Źle się stało podczas klasyku w następnym sezonie. Obie drużyny powoli zaczynały zamieniać się rolami, to Koguty olśniewały ligę, a Arsenal jechał na wytartej już marce, niekiedy tylko potrafił wprawić w zachwyt. Listopad i nastało piekło. Na swoim stadionie po bramkach Bale'a, Van der Vaarta, w końcówce Kaboula to musieliśmy uznać wyższość największych wrogów. The Gunners prowadzili do przerwy już 2:0, a mimo to musieliśmy obejść się smakiem. Od 17 lat, Tottenham po raz pierwszy zwyciężył sąsiada na jego śmieciach. Dla przyjezdnych było to przerwanie passy 68 meczów bez zwycięstwa poza domem z drużynami Wielkiej Czwórki.



Arsenal ?:? Tottenham, 26.02.2012
Pierwszy tegoroczny pojedynek. Jestem ciekaw co przyniesie. Role się bardzo odwróciły, pierwszy raz od 1995 roku Tottenham skończy ligę wyżej od nas. Oni już o nic nie walczą, pozycja wyższa im nie grozi, a spadek z TOP 3 raczej ich nie spotka. Kanonierzy potrzebują bardzo, bardzo punktów, by ten sezon nie został w pełni przegrany, pogrzebany żywcem. Od 2009 roku nie wygraliśmy pojedynku w Premier League przeciwko  Spursom. Forma naszych piłkarzy jest wielką niewiadomą, a piłkarze z WHL rozbudzają marzenia wszystkich oglądających tegoroczne rozgrywki Premiership.

Garść statystyk


Teraz coś dla fanów liczb i porównań. Jako, że wszelakich zestawień jest dosyć dużo, a jeszcze więcej możnaby znaleźć, to podam te najważniejsze i najciekawsze kąski. 

Historia meczów: od 1909 roku rozegraliśmy ze sobą 171 gier we wszystkich rozgrywkach, z których zwyciężyliśmy więcej, przełamując złą passę z początków rywalizacji, 71 zwycięstw, przy 47 remisach i 53 przegranych. Na podwórku Premiership ta walka wygląda troszkę gorzej, 61 wygranych, 43 remisy i 48 wygranych Tottenhamu. Bilans bramkowy: przy 264 strzelonyc bramkach, straciliśmy tylko 231. 

Najwięcej bramek padło we wspominanym już spotkaniu z 2004 roku, które zakończyło się wynikiem 5:4 dla Arsenalu. Najwyższe zaś zwycięstwo padło w 1935, Kanonierzy rozbili rywala 6-0. Tottenham może się pochwalić dwukrotnym 5-0. Wszystkie te wyniki padły na White Hart Lane.

Przyglądając się pojedynczym zawodnikow - najwięcej trafień dla Tottenhamu mają Billy Minter i Bobby Smith - po 9, dla Arsenalu 8 bramek strzelali Alan Sunderland, Emmanuel Adebayor i Robert Pires. Wspomniany Sunderland (1978) i dodatkowo Ted Drake (1934) mogli poszczycić się hattrickiem w meczu derbowym. Po przeciwnej stronie też jest taki gracz: Ted Dyson. (1961)

Legendarny David O'Leary rozegrał aż 35 derbowych pojedynków, najwięcej w histroii rywalizacji. Po 31 meczów mają piłkarze Spursów, Gary Mabbutt i Steve Perryman

Trofea: ciekawie wygląda zestawienie wywalczenia wszelkich tytułów, zarówno na poziomie domowej ligi, a także rozgrywej europejskich. Jeżeli chodzi o angielskie podwórko, to dzięki zwycięstwom w lidze wyprzedzamy Koguty aż o 11 tytułów. Liga: 13 naszych tytułów, do 2 Tottenhamu, FA Cup: 10 do 8, Puchar Ligi: 2 przeciwko 4.  
Zaskakująco przedstawia się drugie porównanie, wszelkich prymatów na kontynencie, tam z przykrością trzeba uznać wyższość przeciwnika. Oba kluby raz wzniosły Puchar Zdobywców Pucharów, dodatkowo Koguty wygrały dwukrotnie dawny Puchar UEFA - nam zaś doliczono wywalczenie Pucharu Miast Targowych. Sumując - 2 do 3 tryumfów na niekorzyść The Gunners.

Lista piłkarzy, którzy grali dla obu klubów - najgorsze czego może dopuścić się zawodnik to znieważenia historii i kibiców swojej drużyny. Szczególnie, jeżeli mówimy o kimś ważnym dla zespołu, rezerwowymi nikt się nie przejmuje, chociaż ich ruchy też są doskonale zapamiętywane w głowach fanów. Lista wytransferowanych piłkarzy do obu klubów jest nadspodziewanie długa. 

Z Highbury na White Hart Lane - przeszło siedmiu zawodników. Trzech, których pamiętamy dosyć dobrze, bo uczynili to w ostatnich latach. David Bentley uczynił to po 9 latach gry dla Kanonierów, w 2008 roku znalazł się za miedzą i tam piłkarsko odżył strzelając nawet nieprawdopodobną bramkę w derbach. William Gallas, niechciany na Emirates dopuścił się bardziej haniebnego czynu niż pozostali piłkarze w tym tekscie. Przechodząc do Kogutów w 2010 roku zwiedził już trzecią londyńską drużynę. Ostatnim, który doczeka się cudownego powitania na obiekcie dawnego klubu jest Adebayor. Zasilenie lokalnego wroga było porównywalne do ugaszenia pożaru benzyną, pamiętająć jego dawne wyczyny w koszulce Manchesteru City i atmosferę,w której odszedł z Londynu. 
Trzeba nadmienić, że lista piłkarzy jest troszkę dłuższa, zawiera graczy, którzy byli w akademii Arsenalu, ale oficjalnie nie założyli koszulki naszej drużyny. 
Najciekawiej wyglądają jeszcze dwa, wielkie dla Kanonierów nazwiska: Herbert Chapman zanim dokonał rewolucyjnych cudów z The Gunners, jako piłkarz biegał po murawie White Hart Lane z kogutem na piersi.
George Graham po serii tryumfów bliżej serca Londynu na ostatnie trzy lata kariery menadżerskiej postanowił pomóc Tottenhamowi. 

Piłkarze, którzy z Tottenhamu zasilili Arsenal - osiem nazwisk zdobi tę listę. Większość z nich to gracze z dalszej przyszłości, lat siedziemdziesiątych. Wypada wspomnieć o dwóch nazwiskach, szczególnie ważnych: Pat Jennigns zmienił kogucie otoczenie po 13 latach występów na WHL (ponad 590 meczów), by występować na Highbury przez 8 lat (327 spotkań) i stając się tym wybitnym w bramce Arsenalu. 
Przejście do The Gunners Sola Campbella było największym zaskoczeniem dla obu drużyn. Anglik, wychowanek Yids reprezentował swój klub przez 9 lat, wtedy postanowił dokonać zmian i przecież dwuktornie zakładał koszulkę największego rywala, w 2001 roku i 2010. Transfer obrońcy do Arsenalu był największym policzkiem dla fanów Kogutów, każde derbowe spotkanie było ciężkim przeżyciem dla reprezentanta Anglii, doczekał się nawet pseudonimu: Judasz.

Jedyny piłkarz, który strzelił gola w bezpośredniej rywalizacji dla oby ekip to Jimmy Robertson. Warto odnotować, że w koszulce Arsenalu wystąpił tylko w jednych North London Derby.

3 komentarze:

  1. Tottenham o nic nie walczy? Ja myslę że o TOP 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, masz rację. Umknęło mi, że spadek z TOP 3 też im nie grozi. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super tekst Maciek, naprawdę dobrze się czyta :) Dobrze, że zdecydowałeś się go wrzucić też na Kanonierów, więcej ludzi do niego dotrze.

    OdpowiedzUsuń