czwartek, 23 lutego 2012

Kraina upadłych ideałów


Wszystko, co złe zostało już powiedziane. Każdy z osobna został obsmarowany w odmienny, niepowtarzalny sposób. Z ust decydentów słychać te same treści - to już nie jest złość, rozczarowanie. To jest już po prostu smutne.



Jesteśmy pewni, bez względu na końcowy wynik ostatnich rozgrywek, z których odpaść w wiadomy sposób nie możemy. Ale zawieść - już tak. Gdyby tak się stało, niewiele osób zostanie rozczarowanych, bo bardziej już rozgoryczonym być nie można.

Gonitwa o czwarte miejsce gwarantujące występy w eliminacjach LM staje się bardziej pasjonująca od wewnętrznej, derbowej walki o prymat. Takie małe mistrzostwo Anglii, o które dalej walczymy. Jakoś przyzwyczajenie zmusza nas do ciągłej nadziei i trzymania tych cholernych kciuków chociażby za te czwarte miejsce.

Swego czasu wpadłem na świetną nazwę - Arsenal, klub jutra. Czytając wypowiedzi Wengera czy piłkarzy chce mi się płakać przez łzy, autentycznie. Co chwile powielane kwestie, jak nie trenera to Sagny, to Vermaelen. Większe banały słychać tylko w wywiadach polskiej ekstraklasy, czy to w przerwie czy po zakończonym spotkaniu. Każdy z nas mógłby w środku nocy zabawić się w 'piłkarzy' i udzielić takiego wywiadu. Tak, jesteśmy drużyną jutra, bo ciągle koncentrujemy się na przyszłym meczu, rywalu, wysiłku, ciągle jesteśmy zjednoczeni, albo jesteśmy nawoływani! Arsenal United London? A może, już w ogóle, bez tej kwintesencji w słowie Arsenal - po prostu London United ?

Aha, a'propos tego jutra - ono jakoś nie chce nadejść i być może nie nadejdzie.

Rozumiem, doskonale rozumiem rozgoryczenie tych, którzy grali pod banderą Kanonierów, a teraz ciskają płomieniami i jadem w każdej telewizji i piśmie. Nie rozumiem tych, którzy czują to samo, ale jakoś przez zęby powtarzają banały, bo nie chcą obrazić Wengera, klubu, historii. Tylko właśnie te trzy przymioty obrażane są na murawie, co tydzień, systematycznie.

Stowarzyszenie upadłych poetów. Niestety, grę naszych piłkarzy możemy przyrównać do topornie pisanego zlepku liter, słów. Ale z pewnością mogą założyć takie stowarzyszenie, bo kiedyś ich kopanie piłki należało do poezji wyższego kalibru - teraz to tylko wspomnienie, mgliste, szare, ale wyryte w głowie każdego kibica jak te niechciane wiersze z liceum.

Teraz konkretniej. Seryjnie upadały nasze ideały. Wenger- jego niezachwiana wiara w młodzież, w długoterminowe planowanie, które co roku jeszcze nie jest bliskie końca, jakby misja była (od)wieczna, nigdy się nie zakończy. Ideał pięknej gry, czegoś dla ducha, co było ponad wynikiem pojedynczego meczu, coś, co wyróżniało nas, biło po oczach czystą przyjemnością - upadło. Żywy uchował się fakt, że wynikami nikt się nie przejmuje, panuje samowolka, za którą nikt nie chce wziąć odpowiedzialności, nie wrzaśnie, nie przyzna się głęboko kajając. Ideał rzeczywistości, której nigdy nie odczuwaliśmy, bo przecież krążyliśmy w chmurach, najprzyjemniejszych bajkach. Ci indywidualni, ci inni - z wieloletnim szkoleniowcem, szanowanymi piłkarzami, marką, która wywoływała drżenie rąk, nóg i trybun na stadionach. Brak wyciągnięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności, ciągłe umywanie dłoni prowadzi do jednego - każdy patrzy na własne dupsko, byle się nachapać, zeżreć ile dadzą, później zmieniam koryto. Znak czasu, znak obecnego stanu piłki, gdzie wartości rozbiły się o grząską ziemię, teraz zatopione są w wielkim błocie. Ideał radości, piłkarskiego święta, które podgrzewane przez kolejne spotkania bawiło Kanonierów - piłkarzy i kibiców, opanowywało Londyn - odeszło. Pojawiła się frustracja, niezdrowe emocje, ale przecież tak naprawdę nic się nie dzieje, to tylko chwilowe. Wenger usiłuje przekonać wszystkich, że panuje nad zespołem, wie co się dzieje, stało i jak to wszystko poskładać do kupy. Emirates zasnute jest gęstą mgłą, promyk zbyt lichy, by przebić się, dać się zauważyć.

Można wymieniać i dalej. Tylko jaki to ma sens? Przewartościujmy się, jak u Nietzschego, zmieńmy myślenie.  Teraz to nie Tottenham, nie Manchester United, ani Liverpool skąpany potem wychodzi na zielony dywan Emirates Stadium - jak równy z równym bijemy się z Aston Villą, Swansea czy Boltonem. Ale przecież koncentrujemy się identycznie na każdym, następnym zespole czy ze szycztu czy z dna tabeli..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz