niedziela, 25 marca 2012

Królewski błazen

Każdy futbolowy świat ma swoich mistrzów i klaunów. Przez długi czas dla nas Polaków nadwornym błaznem był Grzegorz Rasiak. Teraz po pałeczkę pierwszeństwa powoli wyciąga dłonie Kuba Wawrzyniak. Przechodząc na grunt poważnej piłki, również i tam nie brakuje narodowego pośmiewiska.


Nasza narodowo-ligowa piłka jest śmieszna. By się o tym przekonać należy włączyć pierwszy lepszy mecz i zmusić się do wytrzymania kilku minut. Przykład z dzisiaj - ostatnia akcja szlagieru Lech-Śląsk, strzał Ubiparipa. To, że chłop ma śmieszne nazwisko, to jeszcze gra jak ostatnia łajza - nie jest Polakiem, ale bierze udział w t-mobile szopce. Prawdopodobnie jej królem nie zostanie. Jak ktoś sprytniejszy podchwyci, przerobi w fajny sposób i zamieści w internecie - gotowe.  Nie rozumiałem złości pod adresem Grzegorza Rasiaka. Wszyscy z niego cisnęli równo, ale proszę pokażcie mi drugiego odważnego, który  na zapelczu Premiership miał 63 strzelone bramki? No właśnie. Czasami decyduje jedno, dwa zagrania.

Rasiak był postacią wiodącą. Układano piosenki, tworzono filmiki i kawały. W Anglii poziom piłkarski jest niemożliwie wyższy, dlatego tamtejsi ulubieńcy spotykają się z dużo większą złośliwością. Był Peter Crouch, który może i powinien grać w koszykówkę, ale po co, gdy właśnie być może pozbawił tytułu mistrza Anglii Manchester City? Byłyby niezłe jaja, gdyby wypompowane kasą The Citizens, jak ścisła czołówka polskiego rapu sterydami, zakończyła sezon bez żadnego trofeum.

Nie wiem kiedy, nie wiem jak. Zwaliło się nagle i w wielkiej ilości. Prawdopodobnie wszedłem w tzw. zabójczą pętlę youtube'a i obejrzałem filmik z Heskeyem. Potem, posypały się kolejne video, piosenki, kawały, komentarze. Musiałem trochę poszperać by ostatecznie dowiedzieć się co jest grane, czemu właśnie on.


Emile Heskey. Przecież wygląda w miarę normalnie. W ekstraklasie angielskiej rozegrał ponad 500 spotkań, strzelił 117 goli. Bilans świetny. Pogrywał w Liverpoolu, teraz w średniawej Aston Villi. Jak na standardy, są to liczby i fakty działające na wyobraźnię, również selekcjonerów. Powoływany przez 11 lat, zaliczył 62 występy, z siedmioma goli na jego koncie.

No, nie trzeba kończyć liceum by stwierdzić, że jest coś nie tak. Fatalna, żenująca, koszmarna. Beznadziejna, wstydliwa, skandaliczna. Trudno tak, bez możliwości używania brzydkich słów wymyślić sześć niepodstawowych przymiotników. Czego te określenia się tyczą? Skuteczności, moi drodzy. Dla napastnika to choroba, wielki kompleks. Jak bezpłodnemu mężczyźnie uwłacza niemoc odnośnie potomstwa, tak samo jest ze skutecznością u napadziorów. Przez 11 lat Heskey grał, co najmniej, dwa mecze rocznie w kadrze swojego kraju, a ma na koncie 7 bramek: w tym Kazachstan, Słowację, Maltę i RPA. (dla porównania Rasiak trafił 8 razy w 38 spotkaniach, Crouch 22 w 42 meczach).

Ach, no tak! Stąd te wszystki fifowe filmiki, gdzie Heskey kiwa czterech, samego siebie i pakuje 'okno'. Rezygnację z reprezentacyjnych spotkań kibice przyjęli z wielkim entuzjazmem. Irracjonalne stawianie na zawodnika, który ma 'inne walory', bez podstawowych wartości, skończyło się ulgą dla całego narodu. Nomonacja wraz z koronacją Emile'a na błazna Królestwa nastąpiła w 2010 roku, po decyzji o zakończeniu przygody z reprezentacją. Heskey Time minął, teraz straszy tylko w lidze.

Teraz kilka żartów. Uwaga. Niektóre są naprawdę zabawne, ale wszystkie lepiej brzmią w języku angielskim.

Skazaniec dostał ostatnie życzenie. Przed śmiercią może wybrać sobie egzekutora do strzału w głowę. Wybrał Heskeya.

Mistrzostwa Świata w RPA. Reprezentacja udała się do teatru, w ramach odpoczynku. Nagle Heskey wdrapał się na scenę. Zdezorientowany Capello pyta zawodnika
- Emile, co Ty wyprawiasz?
- To, co trener kazał. Wstrzymuję grę. (Holding up the play)

Dobrze, że Heskey już niedługo ożeni się. Teraz zamiast 'Heskey misses' będzie 'Mrs Heskey'.

Mój ulubiony. Emile po zakonczeniu kariery ma w planach otworzenie pubu, czemu? Ponieważ he's great at putting shots over the bar. (dwuznaczność: wydawać szoty wódki przez ladę, ale także przenosić strzały nad poprzeczką)

Dzieciak po meczu wziął autograf od Heskeya. Po następnym spotkaniu sytuacja się powtórzyła. Dwa mecze później chłopak znów staje przed piłkarzem i prosi o podpis.
- przecież masz już mój autograf. Po co ci następny?
- powiedzieli, że za osiem twoich dostanę jeden Rooneya.

Tak jak widać, wcale nie trzeba kopać jak Messi, by osiągnąć sukces! Emilowi się udało. Udało mu się też coś innego. My możemy się tylko z niego śmiać. Teraz, pewnie on ryczy ze śmiechu. Oto Mrs Heskey.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz