Już dzisiaj wieczorem na Emirates Stadium Arsenal stanie przed piekielnie trudnym zadaniem. Musi zmazać fatalne wrażenie z pierwszego spotkania. Wraz z Mateuszem Marchewką (kliknij), równie wielkim sympatykiem Arsenalu przygotowaliśmy specjalny tekst, który pokazuje, że nasza sytuacja nie jest beznadziejna!
Angielskie drużyny takie jak Liverpool FC, Manchester United czy Middlesbrough udowadniały już, że w europejskich pucharach każdą starte da się odrobić. I nieważna była tu klasa rywala, czy faza rozgrywek – jeśli się bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. Dodatkowo, jak się zaraz przekonacie, piłkarze AC Milan nie są wcale najlepsi w bronieniu przewagi, jaką sobie wypracowali.
Liverpool FC 3:3 AC Milan – finał Ligi Mistrzów 2005
Był to jeden z najlepszych finałów Ligi Mistrzów w ostatnich latach, z niesamowitą dramaturgią i zwrotem akcji. Mimo, że mediolańczycy prowadzili do przerwy aż 3:0, ostatecznie meczu nie wygrali – po przerwie dali sobie wbić trzy gole i ulegli „The Reds” w rzutach karnych. Już pierwszej minucie na prowadzenie włoski zespół wysunął Paolo Maldini, który został tym samym najstarszym strzelcem gola w finale tych prestiżowych rozgrywek. Później dwukrotnie ukuł jeszcze Hernan Crespo i stało się jasne, że najcenniejsze w europejskim futbolu trofeum powędruje do „Rossonerich”. Po przerwie zdarzyło się jednak coś, czego nie da się wytłumaczyć normalnymi słowami – w ciągu siedmiu minut Anglicy wyrównali stan meczu. Sygnał do natarcia dał kapitan LFC Steven Gerrard, potem kontaktową bramkę zdobył Vladimir Smicer, a na 3:3 z rzutu karnego wyrównał Xabi Alonso. Doszło do dogrywki, pod koniec której niezwykłym refleksem popisał się Jerzy Dudek, który wybronił uderzenie Andrieja Szewczenki. W rzutach karnych zawodnicy z miasta Beatlesów pokonali mediolańczyków 3:2, a do historii przeszedł „Dudek Dance”.
Deportivo La Coruna 4:0 AC Milan – ćwierćfinał Ligi Mistrzów 2004
Hiszpanie, podobnie jak teraz Arsenal, skazywani byli na porażkę po pierwszym fatalnym meczu w ich wykonaniu. Na San Siro zespół z Galicji przegrał aż 4:1 i do rewanż miał być jedynie formalnością. Tak się jednak nie stało – mająca wielki potencjał ekipa gospodarzy stanęła na wysokości zadania i rozbiła mediolańczyków 4:0. Już w piątej minucie niespodziewanie gola strzelił Walter Pandiani, a pół godziny później na 2:0 podwyższył Juan Carlos Valeron. Do awansu Hiszpanie potrzebowali jeszcze jednej bramki i w 44. minucie udało się im ją zdobyć za sprawą Alberta Luque. W ciągu 45 minut „Rossoneri” zaprzepaścili całą przewagę, jaką wypracowali sobie dwa tygodnie wcześniej. Jakby tego było mało po przerwie błąd obrony wykorzystał jeszcze Fran i zrobiło się 4:0. Podopieczni Carlo Ancelottiego zaprezentowali się po prostu fatalnie i nie byli w stanie przeciwstawić się świetnie dysponowanym tego dnia Hiszpanom.
Manchester United 2:1 Bayern Monachium – finał Ligi Mistrzów 1999
Monachijczycy wyszli na prowadzenie już w szóstej minucie spotkania, kiedy to pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Mario Basler. Taki stan meczu utrzymywał się aż do 90. minuty, a na trybunach niemieccy kibice świętowali tryumf swoich pupili. Wtedy jednak stan meczu wyrównał Teddy Sheringham, który z ośmiu metrów wpakował piłkę do bramki Olivera Khana. W ostatniej akcji meczu piłka wyszła na rzut rożny dla „Czerwonych Diabłów” i sędzia pozwolił Anglikom ten stały fragment gry jeszcze wykonać. Jak się okazało dośrodkowanie Davida Beckhama wykorzystał Ole Gunnar Solskjaer, który pojawił się na boisku zaledwie dziesięć minut wcześniej. W doliczonym czasie gry zawodnicy United dwukrotnie pokonali Olivera Khana i to właśnie oni cieszyli się ze zwycięstwa. Mina Lothara Matthausa, największej gwiazdy „Bawarczyków” mówiła sama za siebie.
Dynamo Zagrzeb 1:7 Olimpique Lyon – faza grupowa listopad 2011 roku.
I coś świeższego. Ostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Lyon, stały bywalec rozgrywek pucharowych, by awansować z grupy musiał strzelić siedem goli więcej niż Ajax, oczywiście przy porażce Holendrów z Realem Madryt. Wielki faworyt nie zawiódł i pewnie rozbił piłkarzy z Amsterdamu 3:0, teraz to Francuzi mieli los we własnych rękach. Pod naporem przeciwnika piłkarze Dynama musieli uciec się do nieczystych zagrań i dlatego szybko grali w dziesiątkę, ale pierwsi strzelili gola i prowadzili 1:0. Od tego momentu czarny i magia przejęły kontrolę nad boiskiem, bo racjonalnie nie idzie wytłumaczyć dalszych wydarzeń. Niemalże w 45 minut Lyon strzelił 7 goli: cztery trafienia Gomisa, a Briand, Gonalons i Lopez do siatki strzelili po jednym razie. Tym samym, awans OL był wynikiem 45 minut – my mamy aż 90.
Middlesborough 4:1 FC Basel – ćwierćfinał Pucharu UEFA 2006
Kolejny, angielski smaczek. Kto pamięta jeszcze taki zespół jak Middlesborough? Otóż w 2006 dotarli do finału UEFA Cup, ale w drodze przeżywali wielkie trudności, które ostatecznie zamieniły się w wielkie momenty tryumfu. Po kolei. Porażka w Szwajcarii 0:2 nie mogła należeć do najwspanialszych. Jednak wizja meczu u siebie podtrzymywała nadzieję. Początek spotkania okazał się ciężkim doświadczeniem, Anglicy stracili bramkę i do awansu musieli strzelić ich aż.. cztery. Nic trudnego. Marc Viduka jeszcze przed przerwą doprowadził do remisu, a w drugiej połowie dał szybkie prowadzenie. Trzecią cegiełkę dorzucił Jimmy Floyd Hasselbaink, a w samej końcówce niemożliwego dokonał Massimo Maccarone! Angielski zespół w nieprawdopodobnych okolicznościach awansował dalej, gdzie…
Middlesborough 4:2 Steua Bukareszt – półfinał Pucharu UEFA 2006
… wydarzyła się bardzo podobna historia! „Boro” przegrało na obcej ziemi 0:1 i liczyło na spotkanie u siebie. Jednak na Riverside Stadium kibice zrozumieli, że los nie da im powtórki, gdy ich ulubieńcy przegrywali 0:2. Znów do awansu brakowało czterech goli. Nic niemożliwego! Maccarone do przerwy, a po niej Viduka i już mieliśmy remis. Ostatni kwadrans zafundował trafienie Rigotta, a decydujące pchnięcie wykonał w ostatniej minucie regulaminowego czasu Massimo Maccarone, ostatecznie pozbawiając gości marzeń o finale! Wielkie chwile dla Middlesborough, dwa takie same scenariusze. Niestety, w finale zabrakło drugiego spotkania i czterech goli nie udało się nadrobić. Sevilla pewnie pokonała Anglików 4:0.
Jak widać niektórym się udawało, a i sam Milan już niejednokrotnie pozwalał dokonać takiej zbrodni na sobie, dlatego i my nie jesteśmy pozbawieni szans. Świetna passa ostatnich meczów, nadrabianie strat z wielką nawiązką wychodziły nam świetnie. To będzie mecz, który także musi nam się udać. Come on you GUNNERS!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz