środa, 28 grudnia 2011

Popis niezdarności - Hennessey w meczu życia



Na kolejnym nawrocie Premiership spotkała nasz zespół nieszczęśliwa kraksa. Trzeci mecz w ciągu 10 dni to już, jak się okazuje,  zbyt wiele dla naszych piłkarzy. O żałosnym remisie 1:1 z Wilkami można napisać dużo, tylko w większości nie będą to przyjemne słowa. Zachowaliśmy się bowiem, jak "Kanonierzy" z gumowymi kulami.


W końcu nastąpiły jakieś zmiany w wyjściowym składzie. Niestety, moje prognozy i osobiste chęci nie sprawdziły się, bo od poczatku znów grał Gervinho. Za to oglądaliśmy też duet, który przyniósł nam zwycięską bramkę kilka dni wcześniej. Młodych i zmęczonych: Ramseya i Walcotta zastąpili Benayoun i Rosicky.
Cóż, no zmiany jak najbardziej prawidłowe. Trzeba w tym gorącym okresie stosować możliwą rotację składu. Tylko problem nasuwa się taki, że nie mamy odpowiednich do tego zmienników. Ani jakościowo, ani ilościowo. Ale ufając Wengerowi, zasiadłem przed telewizorem z niekłamaną przyjemnością. "Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty, strzeżcie się Wilki, strzeżcie się ludzkiej łaski, zastawił na was wróg zawzięty potrzaski!"


Miotane ze złości i niechęci obserwowania słowa pod adresem Gervinho zadziałały motywująco na niego. Szybko strzelił bramkę, w jakim stylu? No, mimo najszczerzych chęci, trudno mi jakieś pozytywy wygłosić pod jego adresem. Na szczęście strzelił bramkę. Dopiero od tego momentu goście zaczeli grać w piłkę. Coraz większą nieudolnością raził Djourou, dla którego MIEJSCA W TYM KLUBIE NIE MA! Nie ma i tyle! Niedokładność, proste błędny w wyprowadzaniu piłki, nie mówiąc już o grze z tyłu, gdzie nie jest godnym przeciwnikiem choćby dla Jarvisa, który wczoraj przyjechał do Londynu na świąteczny spacer. Braka, która padła po 40 minutach gry była trochę przypadkiem i szczęściem. Może doszukiwałbym się tam błąd obrony (za głęboko zostawili linię spalonego) albo Benayouna, który został ograny jak na junior. W każdym bądź razie mimo największych chęci Szczęsnego, a już wiecej centymetrów nie miał skąd wziąć, wyciągnał się maksymalnie, był remis.  Teraz tylko wszyscy czekaliśmy na drugą połowę, by ostatecznie dowiedzieć się, jak bardzo rozjuszyło to naszych "Kanonierów" i czy Robin pobije ten rekord już dziś, czy wytrzyma do derbów.


Na początku drugiej odsłony piłkarze Wolves ostatecznie pożegnali się z piłką i połową, na której teraz był Arsenal. Z rozjuszonych wilków, stali się potulnymi pieskami, które broniły się tylko, jak nie pozostawało im nic innego. Zaczęła się obława, jak z Kaczmarskiego. A to, że Jacek części napisał aż 4, to z każdej znaleźliśmy coś, co da się przenieść na wczorajsze Emirates. Trzeba przyznać, że goście zabrali do Londynu duże pokłady szczęścia. Specjalnie nie zabrano kilku piłkarzy, by na ich miejscach ułożyć te potężne skrzynie, worki i pojemniki z tym spefycikiem. Również jestem w stanie uwierzyć, że walijski bramkarz Wilków, który jużw tym sezonie niejednokrotnie pokazywał co potrafi, nasączył sobie rękawice dość dużą ilością tajemnej mikstury. Nasi piłkarze z minuty na minutę przyspieszali, zmieniali taktykę, kombinowali na pełnym spontanie. Wiele akcji w pierwszej, w drugiej połowie kończyło się na ostatnich obrońach. Faulowano bez pardonu. Tylko co z tego, jak stałe fragmenty są naszą bolączką? Mick McCarthy musiał to zauważyć. Dwurkrotnie jednak zagrożenie było maksymalne, bo główce Mertesackera i strzale Van Persiego. Tylko ten cholerny Hennessey... Jeżeli koniak noszący jego nazwisko... jest tak pyszny, jak wybrone były jego interwencje, to trzeba lecieć do sklepu.


Czarę przelała czerwona kartka dla Miljasa. Trochę naciągana muszę rzec, ale wtedy ogień przybrał na sile. "to już nie polowanie, nie obława, nie łów, to planowe niszczenie gatunku!". Wielokrotnie Van Persie dostawał cudowne podania, jednak nie potrafił należycie przyjąć piłki. Z dystansu próbował Arshavin. Prawym skrzydłem, lewą flanką - wszędzie ten przelkęty Hennessey! "Z rąk w mundurach, z helikopterów, maszynowa broń wbija we łby: czarne kule"

Ostatni gwizdek pana Attwella, ręce wymęczonych, ubrudzonych, piłkarzy w pomarańczowych trykotach. A miało być tak pięknie! Wszyscy zagrali dla nas. Kto zawiódł? Dla mnie to nasz kapitan, podwójna armata. Dlaczego? Presja. Mimo, że niejednokrotnie zapowiadał, że liczy się dobro drużyny, to egoistyczne myśli gdzieś tam są i szepcą... Robin ma teraz QPR, musi strzelić hattricka. A patrząc na tabele, to Wolves byli słabszą drużyną niż biało-niebieskie pasiaki londyńczyków.

Oceny:
Wojtek Szczęsny - 6
Johan Djourou - 5
Per Mertesacker - 6.5
Laurent Kościelny - 6
Thomas Vermaelen - 6
Alex Song - 6.5
Thomas Rosicky - 6.5
Yossi Benayoun - 6
Gervinho - 7
Mikel Arteta - 6.5
Robin Van Persie - 6.5

Andrei Arshavin - 6.5
Aaron Ramsey - 6.5
Maruane Chamakh - grał zbyt krótko


Arsene Wenger po meczu:
- To bardzo frustrujące. Jednak bardziej irytuje mnie wynik, niż to, jakiego ducha walki pokazała drużyna w tym spotkaniu
Tak, nie pomyliliście. Gervinho dostał najwyższą notę, bo na to zasłużył. Inni zagrali jeszcze słabiej.
Naturalnie, na dole strony jest skrót meczu, każdy może sobie obejrzeć naszą ofensywną bezsilność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz