niedziela, 8 kwietnia 2012

Arteta odebrał nadzieję!


Cóż za emocje na Emirates! W samej końcówce rozgrywający Arsenalu znalazł sposób na pokonanie Joe Harta i najprawdopodobniej wybudził piłkarzy Roberto Manciniego z pięknego snu o zwycięstwie w Premiership! Poniżej relacja za spotkania!
Angielska ekstraklasa wkroczyła w decydującą fazę, dlatego dzisiejsze spotkanie na Emirates Stadium było kluczowe w walce o tytuł mistrzowski. Wiele podtekstów towarzyszyło grze Arsenalu z Manchesterem City, między innymi nazwiska dwóch piłkarzy : Gaela Clichy’ego i Samira Nasriego.  Dodatkowym smaczkiem były statystyki. Na terenie Arsenalu, „The Citizens” nie wygrali meczu od… 37 lat. Ostatnia forma błękitnych wcale nie wskazywała, że miało się tu coś zmienić.

„Kanonierzy” rzucili się do ataku od pierwszego gwizdka i zapanowali połową przeciwnika na dobry kwadrans. Od początku gra była bardzo ostra i arbiter często musiał używać gwizdka. Po 17 minutach z boiska musiał zejść Yaya Toure, który nabawił się z pozoru niegroźnego urazu w starciu z Songiem. Chwilę wcześniej pierwszy raz na bramkę Harta uderzył Rosicky.

Dokładnie w 18. minucie meczu gospodarze byli o krok od zdobycia prowadzenia. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Arteta i główkował niepilnowany van Persie. Pech chciał, że piłka po uderzeniu Holendra leciała do bramki, ale na jej drodze stanął Thomas Vermaelen, który odbił piłkę i uchronił błękitnych od straty pewnej bramki.

Dwie minuty później całe Emirates zadrżało. W totalnie bezmyślny i głupi sposób Mario Balotelli zaatakował Alexa Songa. Włoch wszedł wyprostowaną nogą w kolano kameruńskiego pomocnika „Kanonierów”. Cała sytuacja umknęła sędziemu Atkinsonowi oraz jego pomocnikom. Gospodarzom nawet nie przyznano rzutu wolnego.  W 26. minucie spotkania miejsce miała najgroźniejsza sytuacja stworzona w polu karnym Wojtka Szczęsnego. Do piłki na wysokości dziesiątego metra doskoczył Balotelli, ale jego uderzenie trafiło w zawodników stojących na linii bramkowej. Dopiero od tego momentu Manchester City zaczął grać w piłkę ,a nie rozpaczliwie się bronić. Cały czas wyglądało, jakby gospodarze grali z przewagą jednego czy dwóch graczy.

Chwilę później gra została przerwana ze względu na leżącego Bacary’ego Sagne. Znów brał w tym udział Balotelli, który nakładką wszedł w nogi Francuza. Tym razem sędzia był łaskawszy i odgwizdał przewinienie. Mario dalej był bezkarny, co bardzo denerwowało fanów Arsenalu. Atmosfera na trybunach była wspaniała. Ani na chwilę na Emirates Stadium nie zaległa cisza.  Chwilę później, Balotelli znów popełnił wykroczenie i tym razem obejrzał żółty kartonik – powiedzenie „do trzech razy szutka” sprawiło się doskonale.

Obraz gry zmienił się od początku drugiej połowy. Goście wyszli śmielej, atakowali oboma stronami. Głośne buczenie przeszkadzało Nasriemu coraz mniej. Z tego powodu oglądaliśmy coraz odważniejsze poczynania francuskiego skrzydłowego.  Piłkarze Arsene’a Wengera jak do tej pory włożyli w mecz pełne serca i zaraz po przerwie było widać pierwsze oznaki zmęczenia. Kilka niegroźnych akcji przeprowadził Manchester City, z piłką dało się zauważyć Sergio Aguero, który został uzdrowiony na mecz, ale prezentował się najgorzej w tym sezonie. Dopiero po kwadransie Arsenal przeszedł do ataku, dłużej pograł piłką. Świetne zawody rozgrywał środek pola gospodarzy. Song zanotował dziesiątki odbiorów, Arteta setki, a Benayoun z Rosicky’m czarowali techniką i zaangażowaniem.

W 63. minucie Alex Song dograł świetną piłkę w pole karne Harta. Tam niepilnowany van Persie tylko przyłożył głowę i… trafił w słupek. Piłka wyszła w pole gry i obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo. Frustracja rosła, bo „Kanonierzy” powinni prowadzić. Ale z minuty na minutę sytuacja wracała pod kontrolę gospodarzy. Znów wymieniali dużo podań i bawili kibiców świetną grą w ataku pozycyjnym.  W 76. minucie kuriozalna sytuacja wydarzyła się pod bramką reprezentanta Anglii.  Po świetnej akcji Sagny prawym skrzydłem z środka pola karnego uderzał Walcott, piłka trafiła w słupek, ale z dobitką nadbiegł Benayoun. Futbolówka po uderzeniu pomocnika Izraelskiego pochodzenia została obroniona przez jednego z defensorów. Gdy kibicom wydawało się, że nic z tego nie będzie, nagle w centrum wydarzeń pojawił się… Thomas Vermaelen. Tylko Belg wie, jakim cudem nie trafił do pustej bramki. Uderzenie po długim rogu trafiło gdzieś w stopy powracającego w amoku Kompany’ego.  Jeżeli Arsenal nie wykorzystał takiej okazji, ciężko było uwierzyć, że „Kanonierzy” trafią z trudniejszej pozycji do bramki.

Chwilę później szybki przechwyt i kontra zaowocowała kolejną szansą dla gospodarzy. Podanie od Artety do schodzącego do oboku van Persiego było fantastyczne, ale nieco spóźnione. Holender bez problemu położył najpierw obrońcę, a potem bramkarza przeciwnika, ale pan Atkinson w tym momencie przerwał grę z powodu pozycji spalonej superstrzelca Arsenalu.

Kiedy wszyscy odliczali do końcowego gwizdka, Mikel Arteta po znakomitym wyprzedzeniu Pizarro kropnął z dwudziestu trzech metrów. Mocne uderzenie, w sam raz przy słupku nagle znalazło się w siatce Joe Harta! Wielka wrzawa radości wypełniła Emirates Stadium. Piłkarze Wengera otrzymali to, na co już dawno zasłużyli.

Ostatnie minuty meczu to jeszcze jeden dowód sprawiedliwości. Za brzydki faul na połowie gospodarzy, drugą żółtą kartę ujrzał Mario Balotelli. Krnąbrny Włoch opuścił stadion trzy minuty wcześniej od wszystkich, ale po przeanalizowaniu powtórek video FA na pewno obarczy zawodnika kilkoma meczami pauzy. Dosłownie w ostatnich sekundach doliczonego czasu „The Gunners” wyszli z kontrą dwóch na jednego. Aaron Ramsey wpadłszy w pole karne zamarkował uderzenie, co poskutkowało – Kolarov poleciał na wślizgu aż pod samą linię końcową. Mając już tylko samego bramkarza i pustą bramkę, Walijczyk uderzył z całej siły. Piłka pofrunęła daleko od celu. Wtedy kibice usłyszeli ostatni gwizdek.

Wielkanocna niedziela na Wyspach była bardzo emocjonująca. Na Old Trafford wygrał Manchester United, na Emirates Stadium przegrał Manchester City co oznacza, że prawdopodobnie piłkarze Roberto Manciniego pożegnali  się z tytułem mistrza kraju. Do lidera tracą aż osiem oczek. Kilka sezonów temu, w podobnej sytuacji przegrany Jose Mourinho podszedł po meczu odzierającym go z szans na końcowy triumf do kibiców Chelsea i prosił o wsparcie. Arsenal pokazał, że jest w gazie i trzecie miejsce należy mu się , jak nikomu innemu w tej lidze. To był kawał świetnego widowiska.

1 komentarz:

  1. Świetny tekst :) Cieszy zasłużona wygrana Arsenalu. Myślę że 3 miejsce zdobędziemy w tym sezonie :D

    OdpowiedzUsuń