Byłeś kimś, zwiedziłeś sam szczyt, a teraz pikujesz w dół na swój pusty łeb. Opaskę ci już odebrali, koszulkę oddaj sam.
Chamstwo Johna Terry’ego pociągnęło za sobą wielkie konsekwencje. Na niecałe cztery miesiące przed kluczowym dla Anglików turnieju dryfującą pośród wód niczego zostawił Fabio Capello, a wydawało się, że królewska reprezentacja na horyzoncie dostrzegła ląd.
Terry nie jest nowicjuszem, nawet w kapitalnym psuciu atmosfery. Już przed mundialem dwa lata temu defensor stołecznego klubu został głównym bohaterem sexafery. Jego życie prywatne, generalnie, mało kogo interesuje, jednak tamten fakt wywarł silne piętno na drużynie narodowej i wprawił ją w niemałe turbulencje. JT po raz pierwszy stracił opaskę kapitańską, a Wayne Bridge zrzekł nobilitacji w postaci występów w śnieżnobiałej koszulce. Coś tu jest nie tak, czy nie powinno być odwrotnie? Jak widać, po raz pierwszy zadecydowała piłka i umiejętności obchodzenia się z nią, a nie wartości o wiele wyższe niż te z zielonej murawy.
Bliższa nam jest historia z Antonem Ferdinandem, który wniósł skargę przeciwko kapitanowi Anglii o rasistowskie zaczepki. Wiemy, jak bardzo futbol jest wrażliwy na takie wydarzenia. A przecież bez podstawnie piłkarze nie rzucają oskarżeniami na prawo i lewo. Więc John Terry po raz drugi musiał rozstać się z wiodącą rolą kapitana drużyny narodowej – już decyzją związku, a nie trenera. I właśnie to nie spodobało się Capello, że ktoś obcy wpycha łapska w jego robotę, wyjada z jego lodówki, a przecież on jest profesjonalistą i sobie na to pozwoli. I znów mam wrażenie, ze powinno stać się zgoła odwrotnie – to Terry powinien odejść, a nie włoski trener…
Dochodzimy do sedna – czym jest gra w kadrze? Co rozumiemy przez rolę kapitana drużyny? Czy nie jest to wielkie wyzwanie, ogromne wyróżnienie? Móc reprezentować swój kraj? A w dodatku przewodniczyć mu na polu walki, po chwałę i splendor? No właśnie. Z tym kojarzą nam się występy na arenach międzynarodowych – najlepsi z najlepszych. Wzory, bohaterowie, godni naśladowania.
Terry jest czarnym charakterem „Synów Albionu”. Dla mnie to totalny głupek, który prawdziwego lidera stał się zwyczajnym piłkarzyną. Jego największym zmartwieniem były wycofane wpływy z reklam w wyniku i jednej i drugiej afery. I wcale nie kwestionuję tutaj jego umiejętności boiskowych. Każdemu zdarza się chybić „jedenastkę” nawet w najważniejszym meczu. Piłkarzem był wielkim – człowiekiem jednak stał totalnie zepsutym, totalnie pozbawionym moralności i podstawowego pojmowania, prostego myślenia.
Na boisku niejednokrotnie zachowywał się wzorcowo, zostawiał serce, rywalizował do ostatniej sekundy wkładając całe swoje siły. Po sytuacji z Ferdinandem stał się prostakiem, który nie jest godny do reprezentacji tak pięknej futbolowej historii, a co dopiero dzierżenia tej wybitnej roli kapitana.
Można powiedzieć – przecież nie zarzucono mu winy, dlatego pozostaje wciąż człowiekiem czystym. Owszem, jednak ktoś taki nie powinien nawet być zamieszany w podobną sprawę. A patrząc wstecz, wiemy, że John Terry jest w stanie posunąć się do jakże bezczelnych zagrywek.
Jasne – stało się, zdarza się. Zielone boisko to miejsce bardzo specyficzne – często zawodnicy tracą cierpliwość, dają unieść się emocjom, wychodzą z nich pierwotne zachowania, blokują półkule, jak to ładnie nazwał Marcin Rosłoń. Jednak po meczu przychodzi czas, kiedy człowiek przytomnieje i wraca do swojego ciała. I jego zachowanie zostaje ocenione właśnie wtedy.
Obrońca Chelsea jest człowiekiem pozbawionym honoru – totalnie. Jako człowiek, jako sportowiec, jako reprezentant kraju. To w jego koszulkach biegają malcy po angielskich podwórkach. JT powinien zrzec się występów w kadrze i wtedy pokazałby, że z całych sił żałuje tych sekund szaleństwa, bezmyślnego zachowania. Wtedy Anglia poczułaby, że straciła kogoś cennego. Dlatego tak bardzo spodobała mi się decyzja Bernsteina i całego FA, która pozbawiła wielokrotnego reprezentanta Anglii opaski kapitańskiej. Tym ruchem angielski związek pokazał, że tak piękne wyróżnienie, jak bycie liderem drużyny narodowej to prawdziwa nobilitacja. Bo po boisku biegają przede wszystkim ludzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz